Case study: moja kuchnia

Powiedzenie „szewc bez butów chodzi” można odnieść do architekta, który ma wiecznie remont 😉

Oczywiście nie tak do końca, bo są okresy gdy cieszy się nowym wystrojem, jednak nie trwają one długo. Kiedy w wyniku pewnych ustaleń rodzinnych staliśmy się właścicielami kilkunastoletniej kuchni, od razu postanowiłam ją trochę zmodyfikować.

Najprościej byłoby wszystko wyrzucić i zamówić nową, idealnie dopasowaną do naszych potrzeb. Najprościej, ale nie najtaniej i zdecydowanie nie „less waste”. Bo ta kuchnia (jak na złość) była w całkiem dobrym stanie technicznym. Poza kolorem i stylistyką mogłam się tylko przyczepić do kilku nieergonomicznych rozwiązań jak np. zlew i wysoki barek, z którego nie korzystaliśmy. Przemyślałam i zaplanowałam zmiany, podzielone na etapy. W pierwszej kolejności zaplanowałam odchudzenie kuchni z nadmiaru szafek i otwartych półek. Zaczęłam od zrobienia zdjęć, bo te nadmiarowe szafki chciałam sprzedać komuś oddać.